Samolot przez deszcz (slyszal to kto kiedys????) opozniony o 3 godz i 55 minut - powyzej 4 godzin wyplacaja odszkodowanie. Przez to ze byl opozniony i inni pasazerowie zostali na niego przebookowani z innego samolotu, to nie dali nam jedzenia, bo było więcej osób.... Na herbacie i coli dolecielismy do Buenos... szczesliwi, ze juz na miejscu lokalnymi srodkami transportu dojechalismy do hostelu raptem w ciagu godzinki - jak na to miasto i te odleglosci i znajomosc miasta tylko z mapy i przewodnika - wtrymiga ;)
Zadowoleni w voucherem w dloni i oplaconym z gory noclegiem meldujemy sie w hostelu i.... okazuje sie ze ktos nie zrobil naszej rezerwacji i nie ma dla nas pokoju. Hmmm co jeszcze??? Na szczescie za cene hostelu zaproponowano nam hotel 4* po sasiedzku. Kamien z serca, zadowolenie 100 % - do czasu.
Glodni jak wilki jak najszybciej chcemy juz wyjsc i isc cos zjesc, ale... przy probie otwarcia plecaka okazuje sie, ze nasze plecaki (z wierzchu wydawaly sie tylko lekko wilgotne - to zrozumiale, przeciez w Iguazu lalo - mogly troche wilgoci zlapac) sa .....kompletnie przemoczone. W dolnych kieszeniach - tam gdzie byly m. in. spiwory mozna lekcji plywania udzielac.
Nie tracimy fasonu - oddalismy wszystkie mokre rzeczy do suszenia do pobliskij pralni Chinczyka i .... poszlismy w miasto :) Wreszcie! Buenos w swojej krasie.
CDN...
A to trasa, którą zrobiliśmy od 10 do 13 grudnia... na szczęście samolotami :)
..niezle przeboje ..nieodwieczny element podrozy..grunt ze dach nad glowa sie znalazl ;) ... u nas snieg ale juz topnieje
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Aska