Jak mi tu brakuje normalnej klawiatury... Chciałabym dużo więcej pisać, ale tak mnie drażni to pukanie w małą dotykową klawiaturkę telefonu 2 palcami, że szok!
Yangon będzie mi się kojarzył przede wszystkim z upałem, wilgocią, smrodem, kolonialnymi budynkami, rynsztokami i grzybem. Dodatkowo z rewelacyjną zupą Shan nuddle na 34street i (pojechaniu po bandzie) lodami z mleczkiem kokosowym i kukurydzą. Oczywiście jest jeszcze całe mnóstwo obrazków jakie mam przed oczami, bo schodzilysmy wczoraj cześć miasta, dziś wstalysmy skoro świt i pojechałyśmy taxi, by zobaczyć wschód słońca przy ShweDagon Pagoda, a potem zeszlysmy druga cześć miasta z sandała.
Opisać to... Pewnie kiedyś się uda :D
Żeby nie zapomnieć:
(normalności nie opisuję, bo ją znamy, piszę to co mnie osobiście rzuciło się w oczy i nozdrza - żeby nie było, ze tu okropnie albo strasznie źle tylko)
- panowie w brudnym longi (czy jak to sie tam pisze), usyfionej koszuli, jedzacy przy ulicznej garkuchni siedząc na mikroskopijnym krzesełku rozmawiają przez najnowszego Ajfona
- dwójka dzieci w wieku 2-3 lat śpi na gołej ziemi przy straganie z resztkami ryb, gdzie sprzedaje ich matka, pod głowami mają jakąś szmatkę a na sobie tylko koszulki
- w każdym hotelu (sprawdziłam osobiście 4, w cenach od 30 do 125$ za noc) o reszcie doniesli inni turyści - maksymalnie śmierdzi wilgocią, a grzyb w łazience chce wskoczyć na plecy i pozostać na wieki
- śmieci są wszędzie, jak i rynsztoki oczywiście
- w samym centrum miasta można skorzystać z usług hiromantyka (skorzystałam - jednak nic szczególnie nowego nie powiedział - będę żyła długo i szczęśliwie, cóż taki los) :D
- jedzenie uliczne, na każdym kroku, czego dusza zapragnie
- stragany z owocami... z daleka uśmiechają się do nas mandarynki (duże i maleńkie), arbuzy, ananasy, granaty, banany, papaje, awokado.... mniami!
- zdarzają się przerwy w dostawach prądu, wtedy odpalają generatory (nasz hotel momentalnie pokrył się gęstym smrodem, najprawdopodobniej jakieś pompy kanalizacji przestały działać)
- na targowisku, na jednym straganie można kupić kurczaki w każdym stanie skupienia - od piejącego do takiego w sosie z makaronem lub ryżem
- flaszeczkę lokalnej whisky można kupić juz za ok 1 PLN (setka)
- ...
tych awokado na drzewach Ci zazdroszczę
OdpowiedzUsuńhania
Wrzuciłem sobie w google "ShweDagon Pagoda sunrise" co by bardziej wczuć się w Twój klimat opowieści ;) naprawdę fajna relacja :)
OdpowiedzUsuńSeb.
Dzięki :) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńwspomnień indyjskiego brudnego środowiska nie zazdroszczę wcale - ale jedzonka owszem :) Baw się dobrze, odpoczywaj. U nas i tak ładnie, bo nie pada :)....... buziak Hela
OdpowiedzUsuńA tu prognoza zapowiada deszcz w 60%... Ale też 37'C więc dam radę :D
OdpowiedzUsuń