Świat jest mój

niedziela, 6 marca 2016

Kerala

Cochi


Trzeci dzień w Indiach i coraz bardziej zaczyna mi się podobać 😊
Oczywiście widzę większość tego co tak bardzo mi przeszkadzało mi jak byłam tu te 8 lat temu. Ale Kerala zdecydowanie nie śmierdzi, nie jest tak głośno, nie ma żebractwa na ulicach, nie trzeba mieć oczu naokoło głowy non stop, nie widac świętych krów (są za to wszędobylskie kozy, już nie święte 😊).
Temperatury męczące. Ponad 33' w cieniu, w nocy pewnie z pół stopnia mniej. Klimatyzacja w pokoju niezbędna, (żeby nie było, nastawiona na słabe wianie i 28 stopni) by usnąć i nie obudzić się spuchniętym.



Nie wiem czy dobrze robię, ale od pierwszego dnia nie bawię się w mycie zębów butelkowaną wodą, tylko używam kranówki. Jem nie tylko przetworzone termicznie warzywa, ale również sałatki. Piję lassi. Póki co samopoczucie doskonałe! I tego będę się trzymać 😊




Munnar


Jedziemy w głąb Kerali, morza nie widać. Są za to wzgórza, pagórki i górki.
A co najważniejsze - widoki... Rewelacja! Zieleń wokół. Bardzo przyjemnie dla oka, bardzo! 😊 Spokojnie co 5 kroków, co zakręt i co pagórek można poetycko opisać co się widzi słowami "kurwa jak tu pięknie".
A czemu? Po raz drugi w życiu jestem na plantacjach herbaty. I nieodmiennie zachwycam się takimi miejscami. Setki, tysiące krzaków herbaty, w różnych odcieniach zieleni, rozłożone na hektarach wzgórz. Jak ktoś mnie zna, to wie jaką rolę w na co dzień gra w moim życiu herbata. To wie, że piję dużo, nawet bardzo, a po kilku dniach bez niej po prostu jestem na głodzie 😊
Mały raj dla takiego herbatnika jak ja 😊
Oczywiście nie omieszkałam kupić sobie herbaty z plantacji, na której byliśmy, gdzie miły pan tłumaczył nam cały proces przygotowania herbaty od świeżych zerwanych listków do gotowych do zaparzania.




Niby jestesmy 136 km od wybrzeża, gdzie upał kleił się do ciała przez całą dobę a tu za dnia przyjemnie ciepło (ok 28') w wieczorem wręcz chłodno (ok 20'). Takie można powiedzieć udane polskie lato.


Być tutaj i nie skorzystać z ayurvedyjskiego masażu to jakby w NYC nie zjeść hot doga, albo w Buenos nie wypić wina. W życiu nie miałam na sobie tyle oleju, pól godziny lał mi się na czoło, a  potem pani masażystka rozmasowała to na cale ciało... Było bardzo, bardzo przyjemnie!!




Takie Indie mi się podobają 😊




O jedzeniu nawet nie wspomnę 😁
 

2 komentarze:

  1. Ewcia czytam Twojego bloga i..jestem w Indiach - przez chwilę przenoszę się tam i widzę te herbaciane pola:) cieszę sie razem z Tobą zielenią i ogrzewam się w cieple, bo u nas raczej jesiennie.. i już czekam na spotkanie! Beata S.

    OdpowiedzUsuń