Świat jest mój

czwartek, 15 listopada 2012

Chile Chillout czyli dzien lenia

Dzisiaj mielismy jechac na rzeke, na Hydrospeed - taki splyw rzeka tylko w piankach - cos a la rafting, ale bez pontonow i wiosel.
Niestety nie zebrala sie grupa... Wojtek zdecydowal sie wiec na rafting, a ja zostalam w hostelu.
Odpoczynek od odpoczywania, czytanie ksiazki (Karinka - wiesz ktorej :)) opalanie, spacer po plazy i miasteczku, rozmowy ze znajomymi z hostelu itp. czysta adrenalina - jak to niektorzy mowia ekscytujace jak Nordic Walking ;)

Pyszna kolacja w wegetarianskiej restauracji, pakowanie i na chwile zegnamy Chile.
Jutro calodzienna podroz do Bariloche w Argentynie. Mam nadzieje, ze nie skonfiskuja mi butelki w ognistym plynem na granicy :)

1 komentarz:

  1. WIEM WIEM która książka ;) ja tam marzę o dniu na czytanie więc może i ekscytujące jak NW ale i tak zazdroszczę :) .. a jak tam przeżycia w rakach? to co jak wrócisz to w lutym pojedziemy w tatry :) we dwie :)

    buziak
    K.

    OdpowiedzUsuń