Wydawało mi się, że nie może być już gorszych warunków dojazdu do cywilizowanego miasta... myliłam się. Jednak jak się jest wyższą od przeciętnego lokalesa o głowę, to nie jest łatwo zmieścić się w przestrzeni jakie oferuje miejsce do siedzenia. Z kręgosłupem wykrzywionym jak ostatni paragraf, po prawie 12h w podróży dotarlysmy do Bago.
Z miejsca padlysmy spać, by dopiero ok południa zacząć zwiedzanie. Wynajelysmy motorki z kierowcami i w miasto.
Najwyższa stupa w Myanmar, kolejne 1000 posążków Buddy i temperatura z pewnością powyżej 40'C. Na szczęście jest i czas na relaks przy soku z aloesu- niestety w knajpce przy rozdartym telewizorze (nie wiem o co chodzi z tym uwielbieniem ich do głośnych seriali i filmów, ale uszy chcą odpaść). Jutro jedziemy pociągiem do stolicy. Pociągiem jeszcze tu nie jechałam :D
40 stopni... to dokładnie tak jak u nas tyle, że bez tego zera ;)
OdpowiedzUsuńWygrzewaj się na zapas ;)
Seb.
Wszystko i tak lepsze od siedzenia w pracy :)
OdpowiedzUsuńDalej zazdroszczę :)
Eliza
Ewa, a to są jedyne sposoby dojazdu? jakie są alternatywy...?:) niż takie koszmarne 12 h - jeśli są w ogółe?
OdpowiedzUsuńz Inle Lake do Bago chyba tak. Lokalne linie lotnicze latają, ale trzeba by sprawdzić kierunki, tu jest tak dużo sprzecznych komunikatów, że można sie zgubić
OdpowiedzUsuń