Dzis - poniedzialek - spedzam w drodze.... hmm jakby kiedykolwiek na tym blogu bylo inaczej
Ale dzis rzeczywiscie w pelnej krasie. Pobudka skoro swit, male sniadanie i wsiadam na lodz, by doplynac z wyspy Colon na staly lad do Almirante, tam taksi na dworzec autobusowy i juz o 8.30 ruszam w kilkunastogodzinna podroz przez Paname do Panama City PC. Kilka dni temu robilam te trase, ale w drugim kierunku i noca, spalam wiec smacznie, a teraz miejscowka przy oknie i zwiedzam.
Ja jednak uwielbiam tropiki, te intensywna zielen,te nagle zmiany pogody <oczywisciena lepsze>, ten klimat braku pospiechu.
Piekne widoki za oknem zbieram w aparacie foto, a przede wszytkim pod powiekami... Zaluje, ze mam tu tak malo czasu, tyle moznaby jeszcze zobaczyc i przezyc. Cos za cos.
PC tym razem jest rozpykana, na dworcu autobusowym wsiadam w miejski, odbijam karte - bo posiadam takawa - swoja na wlasnosc i za cale 25 $ centow jade przez zatloczone miasto. I nawet wiem na jakim przystanku wysiasc, mimo, ze juz zaczyna sie sciemniac. Widze, ze ogarniam to miasto.
Jeszcze male zakupy na jutrzejszy wyjazd do plemiona Kuna Yala - region San Blas, kolacja i spac, bo pobudka o 5tej... dobrze, ze nie przestawilam sie jeszcze z europejskiego czasu - wstaje jak skowronek
Jutro kierunek raj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz