Świat jest mój

niedziela, 13 marca 2016

Padł rekord

Rekord z października 2008 roku z lotniska w Delhi został pobity. Małe choć międzynarodowe lotnisko w Cochi i .... 17 razy sprawdzono mi paszport lub kartę pokładową - od wejścia na lotnisko do zajęcia miejsca w samolocie. 3 razy sprawdzano w korytarzu miedzy gejtem a samolotem... A tam nawet nie było bocznych drzwi, czy możliwości przejścia gdziekolwiek, przez kogokolwiek.
Welcome to India! A raczej bye, bye India! 😊

środa, 9 marca 2016

Facet mnie uczy gotować

Zmęczona po całym dniu na nogach (całościowo wyszło 25km) zostałam zapędzona do garów - taki miły akcent z okazji  niedawnego Dnia Kobiet 😊
Właściciel Bar-B-Que Tekkady - Mr Sheril - przemiły gość uczył nas gotować typowe potrawy Kerali - pineapple curry, fish curry, paratha itp. Już samo mieszanie w garkach powodowało, że ślinka ciekła, a jak dochodziło do degustacji, to za każdym razem ekstaza w ustach.

Kolacja wyszła nam znakomicie, nie dość, że było mnóstwo zabawy to jeszcze ten smak....

Po raz kolejny mogę powiedzieć: "Zdecydowanie najlepiej wydane pieniądze to te na podróż, poznawanie nowych smaków, odwiedzanie nowych miejsc, doświadczanie, przeżywanie"

Kupa słonia

Robiliśmy dziś Border Hiking w Periyar National Park. Miało być ok 13-15 km spaceru. Wyszło ponad 23.
Tak, dziś czuję nogi!
W biurze parku poinformowano nas wczoraj, że wszystkie bilety na ten trekking są wykupione, że możemy ewentualnie spróbować kupić online. Spróbowaliśmy, był niby dostępny już tylko jeden, ale "system" pozwolił kupić 2. Sukces.
Jaki był nasz poziom zaskoczenia, gdy rano okazało się, że grupa na ten trek liczy 5 osób - Wojtka, mnie, pana oficera rządowego z bronią oraz dwóch oficjalnych, mundurowych przewodników - byłych kłusowników.
Takie Indie, taki system....
Zapatrzona w gniazdo latających mrówek mało nie wdepnęłam kupę słonia, z wrażenia pomyślałam nawet, że zrobię jej zdjęcie 😊
A potem... było ich setki. Do tego doszła kupa niedźwiedzia i innych zwierząt. Ale nie, nie byłam tam oglądać kup.
W ciagu jednego dnia było tyle różnych widoków, krajobrazów i okoliczności przyrody, że do tej pory układam to sobie wszystko w głowie.
Trasa naszego trekkingu w Parku przebiegała w górach granicą pomiędzy stanami Kerala i Tamilnadu. Tu pagórki, górki i dolinki tam płasko jak w Wielkopolsce 😋
Widzieliśmy mnóstwo różnych gatunków roślin (czarny pieprz, drzewo cynamonowca, drzewo sandałowe, eukaliptusy, bambusy - z tych ogólnie znanych + wiele innych) i zwierząt.
Uwielbiam takie bliskie spotkania z naturą.
Chyba jedynie opiekun słoni w poznańskim zoo widział więcej kup słoni w swoim życiu, niż ja tylko dzisiaj.
Słonia dzikiego, na wolności nadal nie widziałam... Tygrysa też nie, ale może to i lepiej 😊

wtorek, 8 marca 2016

Paczłorkowy zielony hebaciany koc

Tak wygląda świat wokół mnie. Jakby ktoś przykrył wszystkie wzgórza, pagórki i doliny olbrzymim zielonym kocem. Kocem pozszywanym z różnych zielonych kawałków materiałów. Starszych trochę sfatygowanych, trochę rozciągniętych i nie pierwszej świeżości oraz tych  nowszych soczyście zielonych.
Tak wyglądają plantacje herbaty... Uwielbiam w całej rozciągłości 😊

poniedziałek, 7 marca 2016

Ot ciekawostka

Dzięki odpowiednim znajomościom jakie mam w Indiach, a mam najlepsze jakie mogą być, mam szansę podróżować po Kerali jak typowi bogaci delhijczycy.
Z Cochi odebrał nas kierowca, którego mamy na cały czas pobytu do dyspozycji. Młody, rozgarnięty chłopak, mówiący ok po angielsku  i co ważne  płynnie i bezpiecznie prowadzi auto. Czasami coś opowie, odpowie na pytania, generalnie super zorientowany i pomocny, ale... skubany zawsze otwiera drzwi od auta TYLKO Wojtkowi...
Zawsze!

niedziela, 6 marca 2016

Kerala

Cochi


Trzeci dzień w Indiach i coraz bardziej zaczyna mi się podobać 😊
Oczywiście widzę większość tego co tak bardzo mi przeszkadzało mi jak byłam tu te 8 lat temu. Ale Kerala zdecydowanie nie śmierdzi, nie jest tak głośno, nie ma żebractwa na ulicach, nie trzeba mieć oczu naokoło głowy non stop, nie widac świętych krów (są za to wszędobylskie kozy, już nie święte 😊).
Temperatury męczące. Ponad 33' w cieniu, w nocy pewnie z pół stopnia mniej. Klimatyzacja w pokoju niezbędna, (żeby nie było, nastawiona na słabe wianie i 28 stopni) by usnąć i nie obudzić się spuchniętym.



Nie wiem czy dobrze robię, ale od pierwszego dnia nie bawię się w mycie zębów butelkowaną wodą, tylko używam kranówki. Jem nie tylko przetworzone termicznie warzywa, ale również sałatki. Piję lassi. Póki co samopoczucie doskonałe! I tego będę się trzymać 😊




Munnar


Jedziemy w głąb Kerali, morza nie widać. Są za to wzgórza, pagórki i górki.
A co najważniejsze - widoki... Rewelacja! Zieleń wokół. Bardzo przyjemnie dla oka, bardzo! 😊 Spokojnie co 5 kroków, co zakręt i co pagórek można poetycko opisać co się widzi słowami "kurwa jak tu pięknie".
A czemu? Po raz drugi w życiu jestem na plantacjach herbaty. I nieodmiennie zachwycam się takimi miejscami. Setki, tysiące krzaków herbaty, w różnych odcieniach zieleni, rozłożone na hektarach wzgórz. Jak ktoś mnie zna, to wie jaką rolę w na co dzień gra w moim życiu herbata. To wie, że piję dużo, nawet bardzo, a po kilku dniach bez niej po prostu jestem na głodzie 😊
Mały raj dla takiego herbatnika jak ja 😊
Oczywiście nie omieszkałam kupić sobie herbaty z plantacji, na której byliśmy, gdzie miły pan tłumaczył nam cały proces przygotowania herbaty od świeżych zerwanych listków do gotowych do zaparzania.




Niby jestesmy 136 km od wybrzeża, gdzie upał kleił się do ciała przez całą dobę a tu za dnia przyjemnie ciepło (ok 28') w wieczorem wręcz chłodno (ok 20'). Takie można powiedzieć udane polskie lato.


Być tutaj i nie skorzystać z ayurvedyjskiego masażu to jakby w NYC nie zjeść hot doga, albo w Buenos nie wypić wina. W życiu nie miałam na sobie tyle oleju, pól godziny lał mi się na czoło, a  potem pani masażystka rozmasowała to na cale ciało... Było bardzo, bardzo przyjemnie!!




Takie Indie mi się podobają 😊




O jedzeniu nawet nie wspomnę 😁
 

piątek, 4 marca 2016

Indie drugie podejście

Czemu znowu jestem w Indiach? Przecież ostatnim razem obiecałam sobie, że NIGDY WIĘCEJ, że śmierdzi, jest nielogicznie, a hałas i brud wokół. Przekonał mnie fakt, że południe Indii jest zupełnie inne niż reszta kraju i towarzystwo 😊
Wylądowałam w Cochi  i od razu na lotnisku pierwsze zderzenie - najpierw z lepkim upałem (a była 4 nad ranem) oraz lokalnym sposobem załatwiania spraw. Ja doleciałam do Indii, odebrałam e-wizę na lotnisku a moja walizka... Została w Abu Zabi. Z godzinę 3 różne osoby wypełniały papiery, które miały spowodować, że dostanę rekompensatę od linii lotniczych Etihad oraz co ważniejsze walizkę z zawartością na adres hotelu, w którym się zatrzymałam. Dobrze że miałam cos wcześniej zarezerwowane 😊.
Czemu zawartość taka ważna? Ciuchy bym pewnie odkupiła, kosmetyki też, ale wiozłam prawie 5 kg gadżetów i frykasów dla Wojtka  😊 niepowetowana strata by była. W końcu rekompensata wypłacona, papiery podpisane, cło zaocznie załatwione, jeszcze tylko 47km taksówką i położę się spać 😊
Walizkę dowieźli pod same drzwi, tyle, ze 12 h później. Troche mi było gorąco w trampkach, cały dzień ale dobrze, że miałam szczoteczkę do zębów i letni zestaw ciuchów w podręcznym.
Jest po 18tej.
Siedzę na murku przy plaży, piszę i obserwuję zachód słońca. Wokół setki ludzi, zarówno lokalesow jak i turystów. Przyjemnie wieje od oceanu. Szkoda tylko, że gdzie okiem nie rzucę tam brud, śmieci,  resztki ryb i orzechów kokosowych. Nie ma krów 😊.


Trochę później.
W pokoju przyjemny chłodek, 27stopni.