Świat jest mój

poniedziałek, 18 października 2004

Rabat - to stolica Maroko a nie coś czego udzielamy :)

Lenistwo totalne – śniadanie na dachu i zwiedzanie Meknes – a raczej chodzenie po sklepach w medinie. Ilości badziewia, które widzieliśmy aż trudno opisać. Chyba z ulgą opuszczaliśmy to miejsce. Plecaki wrzuciliśmy do wózka i na dworzec autobusowy. Niestety tu po raz kolejny musieliśmy się rozstać z grupą ARA – oni wrócili do Fezu, na autobus do Paryża, bo gumowy passat już dawno był w Polsce, a my wsiedliśmy do autokaru do Rabatu. Po ok. 2,5 h jazdy dotarliśmy do stolicy. Już od samych rogatek to miasto zaskoczyło nas czystością i porządkiem. Jakież to miłe po dotychczasowych przeżyciach! Zamieszkaliśmy w najbardziej różowym hotelu na świecie – aż oczy bolały od tej landrynkowości! Wieczorkiem spacer po głównej ulicy miasta – widać, że to stolica – aż miło, ale niestety piwa niegdzie nie można uświadczyć. Przez przypadek załapaliśmy się na koncert ludowych zespołów, poszliśmy na targowisko i lulu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz