Lenistwo totalne – śniadanie na dachu i zwiedzanie Meknes –
a raczej chodzenie po sklepach w medinie. Ilości badziewia, które widzieliśmy
aż trudno opisać. Chyba z ulgą opuszczaliśmy to miejsce. Plecaki wrzuciliśmy do
wózka i na dworzec autobusowy. Niestety tu po raz kolejny musieliśmy się
rozstać z grupą ARA – oni wrócili do Fezu, na autobus do Paryża, bo gumowy passat
już dawno był w Polsce, a my wsiedliśmy do autokaru do Rabatu. Po ok. 2,5 h
jazdy dotarliśmy do stolicy. Już od samych rogatek to miasto zaskoczyło nas
czystością i porządkiem. Jakież to miłe po dotychczasowych przeżyciach!
Zamieszkaliśmy w najbardziej różowym hotelu na świecie – aż oczy bolały od tej
landrynkowości! Wieczorkiem spacer po głównej ulicy miasta – widać, że to
stolica – aż miło, ale niestety piwa niegdzie nie można uświadczyć. Przez
przypadek załapaliśmy się na koncert ludowych zespołów, poszliśmy na targowisko
i lulu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz