Odcinek 370 km
jechaliśmy 16 godzin. Straciłam głos, ale nie z wrażenia, tylko przewiało mnie po drodze i dostałam zapalenia krtani. Jechaliśmy autobusem na ostatnich siedzeniach. Mniej więcej o 2 w nocy skończyła się droga, więc z zawrotną prędkością 20 km/h mknęliśmy przez ciemność po takich wertepach, że droga w Kambodży (I 2008) do Siem Reap to Złota Aleja!
W pewnym momencie przejeżdżaliśmy przez rzekę - wpław - bo nie było mostu. Telepało nami na wszystkie strony, okna wszystkie pootwierane non stop, przystanki co chwilę, bo jak nie wymiana jednej opony, to drugiej, to wulkanizacja, ... a w autobusie tych opon jest chyba ze 40... :) Przypominam - jestem na wakacjach! O zgrozo!
Piękne widoki Himalajów widziałam przez niedługą chwilę tylko (znaczy każdego dnia przez dłuższą chwilę, ale wiecie - widoków nigdy dość),
bo chmury pokrywały okolicę szczelnie. Jednak nie to było najważniejsze.
Byliśmy w miejscu, gdzie na wygnaniu rezyduje przywódca Tybetu. Mieliśmy mega
szczęście - 2 razy w roku można go tam spotkać... i spotkaliśmy... dawał
wykłady - uśmiechnięty, pełen spokoju i ciepła w oczach - Dalaj Lama.
Znaleźliśmy fajną knajpkę, gdzie prócz pysznego lokalnego jedzenia podawali Okocim Palone :) a prócz tego, ponoć była to ulubiona w Dharamsala knajpka Pierce'a Brosnana.
Udało się również zrobić małą wycieczkę do wodospadu i popodziwiać jednak te lokalne Himalaje :)
Dla takiego przeżycia
warto jechać po bezdrożach, nurtem rzeki, 20km/h, na ... przysłowiowy koniec
świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz