Znowu nocka w podróży (Dharamsala-Delhi - 14h), potem jedynie 5,5 h w komfortowym (i tu wcale nie ma przekąsu) autokarze (Delhi-Jaipur) i jestem w stolicy Radżastanu.
Różowe miasto robi
niesamowite wrażenie. Można pomyśleć że ktoś wszedł i postawił różową kropkę na
globusie... a ona rozlała się akurat na to miasto po wszystkich budynkach. Aż
żal że nikt o nie nie dba... niszczeją z dnia na dzień.
Przepiękny Pałac
Miejski - wielkie srebrne kadzie (8000 l wody z Gangesu do Anglii w jednej
przewozili - nie ufali angielskiej wodzie), odwiedziny u Surendara -
przedstawiciela najwyższej kasty, nauczyciela jogi, sanskrytu i mantry; Pałac
Wiatrów, potem odwiedziny w forcie Nahargarh z letnią rezydencją maharadży;
fort Amber i Jaugarth... setki małp i papug.
A jakie wspaniałe
jedzenie.... mniami :)
Wzbogaciłam swój słownik - [dziao] - to odejdź - trochę mniej grzecznie niż napisałam tutaj - ale słowa tego używam, często, coraz częściej... niestety!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz