No i wczoraj szybko
musialam konczyc, bo zadzialaly sily natury. Silniejsze nizbym
chciala. Dobrze, ze zdazylam :)
Ale wszystko jest ok
;)}
Wczoraj zwiedzalam
jeszcze super zachowane ruiny Ollantaytambo i tamze byl nocleg.
A dzis rano, skoro swit juz w pociag i do Aguas Calientes. Dzien
typowo luzacki, sniadanko, spacerek, targowisko, spacerek, kapiele w
goracych zrodlach, lunch i znowu spacer po markecie.
Wszystko to by
zregenerowac sily i by jutro na Machu Picchu byc jak nowka sztuka :)
Mam nadzieje ze pogoda dopisze bo dzis przez caly dzien bylo
zachmurzenie....
Jutro po 3
tygodniach wedrowki znajde sie w najwazniejszym miejscu tego
wyjazdu... juz sie nie moge doczekac. Ale najfajniejsze jest to
ze bylam juz w tak swietnych miejscach (patrz Boliwia) ze
ten wyjazd i tak zaliczam do maksymalnie udanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz