Świat jest mój

piątek, 23 listopada 2012

Gdzie okiem nie rzucisz tam w pingwina trafisz

Od poniedzialku rano jestesmy w krainie zwierzakow wodnych. Puerto Mardyn i okolice to tereny, gdzie wielbiciele wielorybow, pingwinow, fok i lwow morskich oraz orek beda czuli sie jak w raju. Ja nie jestem wielka wielbicielka, ale .... jak sie widzi wieloryba z odleglosci kilku metrow to trudno opanowac emocje.
Wybralismy sie na 2 zorganizowane, calodniowe wycieczki. We wtorek bylismy na Penisula Valdes. Z lodzi, z odleglosci kilku metrow widzielismy olbrzymie wieloryby z malymi (te male mialy po 3 merty dlugosci). Przezycie super, a zdjecia niestety nie oddaja tego co spojrzenie na zywo.
Potem jeszcze cale tlumy sloni i lwow morskich.... super.
W srode byly pingwiny...tysiace pingwinow... gdzie sie nie spojrzalo byly pingwiny :-)
Odwiedzilismy park w Punta Tombo, to miejsce, gdzie w pazdzierniku przyplywaja pingwiny, lacza sie w pary, przygotowuja gniazda a w listopadzie z jaj wykluwja sie malutkie pingwinki. Mielismy to szczescie, ze widzielismy takie swiezo wyklute z jaj. Male jak kurczaczki, slepe, ale przeslodkie. Byly na wyciagniecie reki.
Procz pingwinow widzielismy tez guanaco i inne zwierzaki, ktorych nazw nawet nie pamietam. bardzo przyrodnicze i natury pelne dni.
Dzis byl relaks... ale jak poszlismy na molo to co zobaczylismy? Kilka metrow od mola wieloryby (a raczej wielorybice) bawily sie z mlodymi. Tak blisko nas, ze znowu stalismy z szeroko otwartymi oczami i ustami obserwujac.
Ostatnie wiec promienie slonca lapalismy, bo jutro juz lecimy na koniec swiata.
Ushuaia czeka... a tam... ok 0 stopni i wiatr znad Antarktydy. Po tych kilku dniach w Patagonii niby powinnam sie przyzwyczaic do wiatru... ale nie.
Moj windstopper chyba tez nie jest na te warunki przygotowany bo przewiewa :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz