Szalone to miasto, ale lubię, nawet bardzo. Dlaczego? Bo tak!
Temperatura bez względu na porę dnia nie spada poniżej 25 stopni - nigdy.
Jedzenie, na każdym kroku, bez względu czy to wypasiona knajpa, czy uliczna gar-kuchnia fantastyczne i świeże.
Na każdym rogu stragan ze świeżymi owocami. Na każdym kroku stragany z ciuchami - tylko letnimi. I całe mnóstwo innych bibelotów.
Kto nie był - bardzo polecam.
Kto był powiem, że z niewiadomych przyczyn zniknął podwieszony Tuk-tuk z Khao San Road. Normalnie zabrakło symbolu miasta :P.
Tymczasem tu już sobotni poranek, ruszamy na lotnisko DMK, by lecieć do Mandalay!
Trzymam kciuki za same pozytywne przygody i czekam na dalsze wieści :)
OdpowiedzUsuńSeb.
Ewa, spragniona wieści z kolejnego końca świata uśmiecham się do Ciebie i panującej temperatury. Zapomnisz niebawem jak wygląda listopad w Polsce, planujesz z premedytacją ucieczki w ciepełko :) BUZIAK Hela
OdpowiedzUsuń