Świat jest mój

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Home sweet home :)

40' roznicy ... a mimo wszystko goraca swiateczna atmosfera.
Telefony i smsy z zyczeniami i swiatecznymi i imieninowymi plyna ze wszystkich stron.
Oczy mi sie kleja bo roznica czasu - mimo ze to tylko 4 h jednak robi swoje.

piątek, 21 grudnia 2012

Czas wracac...

Za 4 godziny mamy samolot powrotny do Europy... Podsumowanie tworzy sie w glowie. Jak tylko znowu bede podlaczona do netu to napisze.
A jest co :-)

Do zobaczenia w Polsce!

czwartek, 20 grudnia 2012

Buenos... idziemy w tango

To miasto mnie nie przestaje zadziwiac... ma swe zapachy, smaki i smaczki. Podoba mi sie :-)

wtorek, 18 grudnia 2012

Urugwaj... Colonia del Sacramento, Montevideo i Punta del Este ...

... 3 kompletnie rozne swiaty w 4 dni.
Cisza, spokoj, historia
Deszcz, brud, brak konceptu na stolice i amerykanscy turysci z wielkich wycieczkowcow
Plaza, relaks, slonce, odpoczynek, apartamentowce i hotele...

w tym wszystkim my przez  urywek naszej podrozy po Ameryce Poudniowej. Dziwny ten Urugwaj.


sobota, 15 grudnia 2012

Kolejne pieczatki w paszportach

Godzinka na promie z Buenos i juz jestesmy w Colonii del Sacramento w Urugwaju. Jeszcze cieplej, jeszcze bardziej duszno, ale uroczo... to jedyne poki co slowo, ktore mi przychodzi na mysl.

BA - kolory, smaki, zapachy Buenos Aires...

...rytm, muzyka, niebezpieczenstwa i wlasne wyobrazenia.

piątek, 14 grudnia 2012

Przygody w drodze do Buenos Aires

Za wczesna pobudka w Puerto Iguazu spowodowana smartfonem madrzejszym od telewizora (widzial brazylijska strefe czasowa i uparl sie by dzwonic o 5:20).
Samolot przez deszcz (slyszal to kto kiedys????) opozniony o 3 godz i 55 minut - powyzej 4 godzin wyplacaja odszkodowanie. Przez to ze byl opozniony i inni pasazerowie zostali na niego przebookowani z innego samolotu, to nie dali nam jedzenia, bo było więcej osób.... Na herbacie i coli dolecielismy do Buenos... szczesliwi, ze juz na miejscu lokalnymi srodkami transportu dojechalismy do hostelu raptem w ciagu godzinki - jak na to miasto i te odleglosci  i znajomosc miasta tylko z mapy i przewodnika - wtrymiga ;)
Zadowoleni w voucherem w dloni i oplaconym z gory noclegiem meldujemy sie w hostelu i.... okazuje sie ze ktos nie zrobil naszej rezerwacji i nie ma dla nas pokoju. Hmmm co jeszcze??? Na szczescie za cene hostelu zaproponowano nam hotel 4* po sasiedzku. Kamien z serca, zadowolenie 100 % - do czasu.
Glodni jak wilki jak najszybciej chcemy juz wyjsc i isc cos zjesc, ale... przy probie otwarcia plecaka okazuje sie, ze nasze plecaki (z wierzchu wydawaly sie tylko lekko wilgotne - to zrozumiale, przeciez w Iguazu lalo - mogly troche wilgoci zlapac) sa .....kompletnie przemoczone. W dolnych kieszeniach - tam gdzie byly m. in. spiwory mozna lekcji plywania udzielac. 
Nie tracimy fasonu - oddalismy wszystkie mokre rzeczy do suszenia do pobliskij pralni Chinczyka i  .... poszlismy w miasto :) Wreszcie! Buenos w swojej krasie.

CDN...

A to trasa, którą zrobiliśmy od 10 do 13 grudnia... na szczęście samolotami :)

czwartek, 13 grudnia 2012

Wodospady Iguazu

Kolejny naturalny cud swiata - bez watpienia!  Slowa nie opisza wrazen... ilosc wody, ktora tu przeplywa nie ugasi pragnienia, by wciaz i wciaz patrzec na niewyobrazlna sile natury.
Bylismy po obu stronach - brazylijskiej i argentynskiej.

Jak tylko bede miala lepszy net, to wrzuce zdjecia.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Pozegnanie Patagonii

Po 3 tygodniach w wierznych okolicznosciach przyrody, po wielu przygodach, kilometrach w nogach i tysiacach wrazen i setkach zdjec dzis ruszamy na daleka polnoc.
Puerto Iguazu czeka, by tym razem nas zmoczyc z sila wodospadu :) ale w tropikach wybaczalne jest wiele.

A dochodza mnie sluchy ze jakis snieg i mroz u wiekszosci czytaczy....


niedziela, 9 grudnia 2012

Perito Moreno - zasoby slodkiej wody konserwowane w lodzie :)

Dzis widzialam nieprawdopodobnie wielka lodowke :)
258 km2 i 30 km dlugosci (rozne zrodla roznie podaja) lodu.
60 do 80 metrow wysokosci lodu, ktory sie przemieszcza ok 2 m na dobe (700 m rocznie) czyli co chwile slychac trzask i kolejne kawalki lodu wpadaja do jeziora. Wrazenie niezapomniane. Ilosc odcieni bieli i blekitu do okreslenia tylko przez ¨fotoszopa¨

Wieczor przy pascie domowej roboty i polskiej muzyce :)

piątek, 7 grudnia 2012

Cerro Torre

Niektorzy snia nocami, by go zobaczyc, niektorzy latami marza, by go zdobyc.... my chcielismy, by wylonil sie dzis zza chmur. 4 godziny czekalismy. Wczoraj z daleka prezyl sie na blekitnym niebie, a dzis jak byl zaledwie na wyciagniecie reki to sie zawstydzil chyba i schowal szczyt w chmurach... ale i tak sie udalo zobaczyc i nawet fotke strzelic :-)

środa, 5 grudnia 2012

Zaglebie trekkingu

Z jednej Mekki trekkingu w Chile przejechalismy do drugiej... w Argentynie. Jestesmy w El Chalten, gdzie doslownie 2 kroki do Fitz Roy (ponad 3400 m n.p.m.) Cerro Torre i Parku Narodowego Los Glaciares.

wtorek, 4 grudnia 2012

Niebo nad Patagonia.... to trzeba zobaczyc.

Zatem dodam zdjecia






Ponad miesiąc od czasu gdy to pisałam, ale wreszcie są...

Torres del Paine

To dla mnie chyba najlepsze miejsce w Chile... obiecuje, ze opisze i dodam zdjecia :-)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Chile... dawno nic nie pisalam....

....ale mam dobre wytlumaczenie. Od momentu, gdy wyjechalismy z Argentyny dostep do maila, znaczy internetu i telefonu nawet mielismy ograniczony, a praktycznie przez 5 dni bylismy odcieci od cywilizacji.... i wcale na to nikt nie narzekal.
Z Ushuai w Argentynie wyjechalismy dziennym autobusem, by po przejechaniu kilkuset kilometrow przekroczyc granice w San Sebastian, i jechac dalej w kierunku Ciesniny Magellana. Jeszcze po drodze dowiedzieismy sie, ze mocno wieje i nie kursuje prom przez ciesnine... hmmm bedziemy czekac, az wiatr oslabnie i zmienia sie prady wody. Czekalismy ponad 4 godziny. Absolutnie nie odczulam, by wiatr oslabl. Glowy chcialo pourywac, ale skoro ktos podjal decyzje, ze mozemy plynac, to cali szczesliwi  weszlismy, a raczej nas wwialo na prom. Polgodzinna przeprawa i jeszcze tylko 2 h w autobusie i wyladowalismy w Punta Arenas. Na drugi dzien szybko zwiedzilismy miasteczko, a raczej jego jedyna atrakcje czyli cmentarz i dalej w droge. Puerto Natales, to tylko krotki przystanek na przepakowanie rzeczy i w droge do Parku Narodowego Torres del Paine. 
4 dni z dala od cywilizacji.... choc ilosc Niemcow w wieku fanow gry w bingo, na to nie wskazywala, to rzeczywiscie mozna bylo odpoczac od pedu miasta i wynalazkow cywiluzacji.

Obiecuje, ze napisze wiecej, ale ilosc przezyc, widokow i kilometrow w nogach, raz pod gore raz w dol nie daje sie opisac w kilku zdanich.